Co najmniej z kilku źródeł wiemy iż Rosjanie podczas pierwszej i drugiej wojny czeczeńskiej gwałcili pojmanych bojowników. W głośnej fikcji literackiej Cormaca McCarthyego, Krwawy Południk, czytamy iż gwałcenie pokonanych wrogów mieli we zwyczaju również Indianie, konkretnie Apacze. Te dwie nieprzystające do siebie informacje spowodowały u mnie proces myślowy, którego efektem jest ten tekst.
Współczesne wyobrażenie, wojny zarówno przez cywili jaki wojskowych, ma w dużej mierze charakter popkulturowy, ukształtowany na bazie banialuków typu Rambo (starsi), Szeregowiec Ryan (młodsi). Szlachetni, wykształceni żołnierze pozbawieni jakichkolwiek odchyłów psychicznych i zwyrodnień charakterologicznych (wiadomo iż ludzie którzy pragną zawodowo zajmować się zabijaniem innych ludzi z założenie są ich pozbawieni), walczą w asymetrycznych konfliktach za wolność Waszą i Naszą. Kulturotwórcza rola wojny (zwłaszcza w takim kraju jak Polska) jest olbrzymia, od dzieciaka karmieni jesteśmy wszelkiego rodzaju narracjami militarnymi. Nieodłącznym elementem tych historii są gwałty na kobietach i dziewczynach, przegranej strony. "Egzegeza" zjawiska czasami posuwająca się do "systemowych gwałtów" znana jest dość dobrze choćby z ostatnich konfliktów bałkańskich.
Wszystkie te wojenne historię milczą natomiast na temat gwałtów na mężczyznach pokonanych armii. Czy to oznacza że ich nie ma? Czy tego typu zachowania, występujące raczej w zakładach karnych, nie występują na wojnie? Nie występują we wszelkiego rodzaju armiach? Myślę iż każda współczesna wojna wyciąga z zdekonstruowanego metafizycznie człowieka jego najgorsze cechy, totalnie deprawuje go moralnie. Młodzi mężczyźni zamieniają się w zwierzęta. Nie znamy skali gwałtów na pokonanych nieprzyjaciołach, ale przeczuwam iż nie jest to wcale mały problem?
1719
BLOG
Komentarze